Recenzja książki „Jedz dobrze i nie tyj”
PONIŻEJ PRZEDSTAWIAMY RECENZJĘ KSIĄŻKI „JEDZ DOBRZE I NIE TYJ”, KTÓRA UKAZAŁA SIĘ NA STRONIE 👇
„Jedz dobrze i nie tyj” to książka dla tych, którzy wiele razy próbowali schudnąć i stracili nadzieję. Sama również wielokrotnie przechodziłam tę drogę. Wydałam masę pieniędzy na dietetyków, coachów, a problem tak naprawdę leżał gdzieś indziej, ponieważ notorycznie przegrywałam z własnym apetytem. Aż znalazłam się w momencie, w którym naprawdę niewiele brakowało mi do tego, by popaść w depresję. Na szczęście trafiłam na tę książkę.
Dotychczas sądziłam, że dieta równa się katorga. Niemal wojskowy rygor, codzienne ciężkie ćwiczenia fizyczne, ważenie się – jeśli nie codziennie, to przynajmniej raz w tygodniu. Dla mnie? Prawdziwa masakra! Ale takie właśnie były moje wizje. Sądziłam, że tryb „dieta” oznacza równocześnie zdecydowanie się na prawdziwą walkę. Czyli odmawianie sobie dotychczas lubianych potraw, kontrolowanie porcji i decydowanie się na dania, których normalnie bym nie tknęła. Dietę kojarzyłam więc z nieustannym wciskaniem sobie kitu i ciągłym katowaniem się myślami o celu, czyli o szczupłej sylwetce, która w moim pojęciu musiała być okupiona olbrzymim cierpieniem. Autorzy tej książki pokazali mi zupełnie inny punkt widzenia. Chociaż diety cud czasami rzeczywiście się udają, to nie jest to regułą. Jednak, gdy już ten cud nastąpi – zaczynamy lubić siebie, ubrania wspaniale na nas leżą i pozornie wszystko jest okej. A tak naprawdę wystarczy dać się porwać jednej małej słabości, żeby za chwilę znów paść ofiarą własnego apetytu. I wtedy, efekt jojo. Znowu tycie. Zwykle większe niż dotychczas i znowu cała masa wyrzutów sumienia. Krąg się zamyka. Jednak, jak przekonują autorzy książki, tak wcale być nie musi.
Nie jesteśmy wcale skazani na pulchną sylwetkę. Nasz organizm jest mądry, wyposażony w inteligentny system. To dzięki niemu dostarcza sobie tego, czego potrzebuje. To zrozumiałe, że nasz organizm wybiera jedzenie, kiedy tak jest właśnie zaprogramowany. Jedzenie jest dobre, zapewnia przetrwanie. Nic dziwnego, że w sytuacji „jeść” czy „nie jeść”, nasz organizm wybiera pierwszą opcje. Jeśli jemy to, czego nie lubimy, zmuszamy organizm do rygoru, którego zadaniem jest go złamać. Ten proces ma swoje przykre konsekwencje. Na przykład w postaci braku zaufania do samego siebie oraz do tego, co naszemu organizmowi dostarczamy. Nic dziwnego, że to się nie może udać! Myślenie o diecie odbiera wszystko. Wiem coś o tym, ponieważ jestem osobą, która przez wiele lat przechodziła nieustannie przez ten sam proces. W imię chudnięcia ciągle żegnałam się z tym, co lubię i wymuszałam na sobie rozmaite rygory myślenia o jedzeniu, o wadze, o moich wymiarach.
Pogląd przedstawiony w książce „Jedz dobrze i nie tyj” daje ogromną wolność. Uczy, że jedzenie to coś więcej niż… jedzenie. Uwielbiam przyjemności, to część mojego życia. Jedzenie ma także swoją estetykę, harmonię, wymiar nie tylko odżywczy, ale również towarzyski i artystyczny. Artyzm może przejawiać się np. w łączeniu ze sobą różnych smaków. Przy jedzeniu zawierane są przyjaźnie i związki, tak wiele się dzieje przy jedzeniu. A jedzenie samo w sobie jest czymś wspaniałym i powinno przypominać nam o tym, że żyjemy po to, żeby było nam dobrze. Żebyśmy byli szczęśliwi. Rozmaite diety odbierają ten stan. Nieważne, czy jesteś pod opieką dietetyka, który zapewne sumiennie rozpisał Ci dietę na cały tydzień, czy akurat wybrałaś dietę pudełkową. Jedno i drugie wiąże się z milionem ograniczeń, a to, co im towarzyszy to zazwyczaj poczucie kary. Zazwyczaj myślimy, że jest w tym wszystkim jakaś nasza słabość i czujemy się przez to jeszcze gorzej. Z książki „Jedz dobrze i nie tyj” wynika coś zupełnie innego. Jest to nasz instynkt samozachowawczy, a nie słabość! Książka odkryła przede mną związek pomiędzy jedzeniem a emocjonalnymi potrzebami. Okazuje się, że te dwa tematy nie są od siebie zupełnie odrębne, a „błędy” żywieniowe wynikają często z niezrozumienia tych połączeń.
Dzisiaj cieszę się smakiem i życiem, staram się być dobra dla siebie i wyrozumiała. I zaczęłam traktować swój organizm jak rozumną machinę, bardziej wsłuchiwać się w siebie. Mnie osobiście, bardzo pomaga w tym medytacja. A książkę zdecydowanie polecam”.
Klara Rytel